List pasterski nowego arcybiskupa metropolity warszawskiego abp. Adriana Galbasa

Pax Chri­sti!

Dro­gie Sio­stry, dro­dzy Bracia!

Kocha­ny Koście­le w Warszawie!

Pra­gnę Cię jak naj­ser­decz­niej powi­tać zawo­ła­niem, któ­re przed pię­cio­ma laty umie­ści­łem w moim her­bie bisku­pim. Te dwa sło­wa wybra­łem naj­pierw dla­te­go, by wyra­zić wdzięcz­ność Bogu za dar cha­ry­zma­tu pal­lo­tyń­skie­go i wspól­no­ty, któ­ra mnie wycho­wa­ła i ukształ­to­wa­ła. Te sło­wa bowiem to część pozdro­wie­nia, któ­rym pal­lo­ty­ni pozdra­wia­ją się na co dzień.

Ale wybra­łem to mot­to tak­że z inne­go powo­du: wyra­ża ono pra­gnie­nie, by moja bisku­pia posłu­ga była przede wszyst­kim prze­ka­zy­wa­niem poko­ju, któ­re­go świat dać nie może (por. J 14,27), a któ­rym jest sam Chry­stus Pan.

Bra­cia i Siostry,

pozdra­wia­jąc Was w ten spo­sób, chciał­bym tak­że ‒ na począt­ku naszej wspól­nej dro­gi ‒ wyja­śnić krót­ko zna­cze­nie moje­go bisku­pie­go her­bu, w któ­rym pra­gną­łem zawrzeć kon­kret­ne przesłanie.

Zbu­do­wa­ny jest on na tar­czy ze zło­tym krzy­żem, któ­ry ozna­cza ukrzy­żo­wa­ne­go i zmar­twych­wsta­łe­go Pana. Chry­stus, jak mówi św. Paweł, przez swo­ją śmierć i zmar­twych­wsta­nie zbu­rzył mur wro­go­ści i przy­niósł ludz­ko­ści praw­dzi­wy pokój (por. Ef 2,14‒16).

Nie­bie­skie tło tar­czy her­bo­wej ozna­cza Mary­ję, któ­ra jest Kró­lo­wą Poko­ju i pierw­szą prze­ka­zi­ciel­ką poko­ju Chry­stu­sa. Odno­si się on tak­że do kolo­ru nie­ba i nie­bie­skie­go Jeru­za­lem, któ­re całe wypeł­nio­ne jest poko­jem nasze­go Pana (por. Ap 21,3‒4).

Na tar­czy her­bo­wej znaj­du­je się gwiaz­da betle­jem­ska i zło­ty pro­mień. Nawią­zu­ją one do Mędr­ców, któ­rzy widzie­li gwiaz­dę na wscho­dzie (por. Mt 2,2) i wyra­ża­ją moje pra­gnie­nie dzie­le­nia się poko­jem Chry­stu­sa ze wszyst­ki­mi, zgod­nie ze sło­wa­mi św. Paw­ła, któ­ry przy­po­mi­na, że Chry­stus przy­niósł pokój i tym, któ­rzy są dale­ko i tym, któ­rzy są bli­sko (por. Ef 2,17).

Gwiaz­da betle­jem­ska jest kolej­nym nawią­za­niem do ducho­wo­ści pal­lo­tyń­skiej. Zało­ży­ciel zgro­ma­dze­nia, św. Win­cen­ty Pal­lot­ti, a w ślad za nim pal­lo­ty­ni, bar­dzo czczą tajem­ni­cę Obja­wie­nia Pań­skie­go, widząc w niej sym­bol powszech­no­ści Kościo­ła i apo­stol­stwa, któ­re jest skie­ro­wa­ne do każ­de­go człowieka.

Pod gwiaz­dą wid­nie­je gołą­bek nio­są­cy gałąz­kę oliw­ną. Nawią­zu­je on do zna­nej sce­ny biblij­nej, gdy Noe po wiel­kim poto­pie wypu­ścił z arki gołę­bi­cę, a ta wró­ci­ła, „nio­sąc w dzio­bie świe­ży listek z drze­wa oliw­ne­go” (Rdz 8,11). Przy­nio­sła w ten spo­sób ludziom znaj­du­ją­cym się w arce pokój i nadzie­ję. Gałąz­ka oliw­na, sym­bol poko­ju, nawią­zu­je rów­nież do Ogro­du Oliw­ne­go, w któ­rym Chry­stus spę­dzał dłu­gie godzi­ny na modli­twie. Bez modli­twy i otwar­cia się na łaskę Chry­stu­sa ludz­kie ser­ce zawsze będzie tar­ga­ne nie­po­ko­jem świa­ta. Gołę­bi­ca jest też biblij­nym zna­kiem Ducha Świę­te­go, a jed­nym z owo­ców Jego dzia­ła­nia w duszy czło­wie­ka jest pokój (por. Ga 5,22).

Sio­stry i Bracia,

w tym her­bie, jak wspo­mnia­łem, zawar­ty jest jak­by pro­gram mojej posłu­gi bisku­piej, któ­ry chcę teraz reali­zo­wać w naszej archi­die­ce­zji. Naj­ogól­niej mówiąc, jest nim szcze­re pra­gnie­nie, by razem z Wami iść każ­de­go dnia z Chry­stu­sem i w stro­nę Chry­stu­sa. On jest naszym poko­jem i On jest naj­głęb­szym źró­dłem naszej radości.

Dla mnie to nie przy­pa­dek, że wła­śnie dzi­siaj, gdy mogę po raz pierw­szy skie­ro­wać do Was to sło­wo, w pew­nym sen­sie Wam się przed­sta­wić, prze­ży­wa­my w Koście­le Nie­dzie­lę Rado­ści; Nie­dzie­lę Gaudete.

Sły­sze­li­śmy przed chwi­lą peł­ne entu­zja­zmu sło­wa św. Paw­ła: „Raduj­cie się zawsze w Panu; jesz­cze raz powta­rzam: raduj­cie się (…). Pan jest bli­sko!” (Flp 4,4‒5).

Wcze­śniej sły­sze­li­śmy wezwa­nie prze­ka­za­ne przez pro­ro­ka Sofo­nia­sza: „Pod­nieś rado­sny okrzyk, Izra­elu! Ciesz się i wesel z całe­go ser­ca (…). Pan jest pośród cie­bie, nie będziesz już bała się złe­go” (Sof 3,14‒15).

Wezwa­nie Sofo­nia­sza pod­chwy­cił Iza­jasz, zachę­ca­jąc nas – co zro­bi­li­śmy dziś śpie­wa­jąc psalm respon­so­ryj­ny ‒ byśmy woła­li rado­śnie, bo wiel­ki jest wśród nas Świę­ty Izra­ela (por. Iz 12,6).

W tych wszyst­kich wezwa­niach do rado­ści ude­rza ten sam motyw: Pan jest bli­sko! Otóż to: nie jeste­śmy sami. Jego bło­go­sła­wio­na obec­ność, któ­rej – dzię­ki wie­rze – jeste­śmy pew­ni, jest naj­głęb­szą przy­czy­ną naszej radości.

Kościół nie wzy­wa nas dziś do tego, byśmy się śmia­li czy, tym bar­dziej, chi­chra­li. Być może nie mamy ku temu szcze­gól­nych powo­dów. Być może kogoś nie nastra­ja do śmie­chu jego sytu­acja oso­bi­sta lub rodzin­na, jakiś dłu­go­trwa­ły, bole­sny i męczą­cy pro­blem, cią­gną­ca się cho­ro­ba, nie­daw­na śmierć kogoś bli­skie­go. Nie jest nam do śmie­chu tak­że wte­dy, gdy patrzy­my na wie­le pro­ble­mów, jakie prze­ży­wa dziś Kościół, zwłasz­cza w Pol­sce, a tak­że gdy patrzy­my na to, co dzie­je się na świe­cie, szcze­gól­nie w miej­scach, gdzie prze­le­wa­na jest krew.

Radość jest czymś dużo głęb­szym niż śmiech. Chrze­ści­jań­ska radość to posta­wa ser­ca, któ­re w każ­dej sytu­acji potra­fi zacho­wać sta­łość, har­mo­nię i pokój oraz umie przy­jąć tak­że to, co trud­ne i przy­kre. Radość to wiel­ka wewnętrz­na siła, któ­ra potra­fi prze­ciw­sta­wić się nara­sta­ją­cej fali zła, smut­ku, a nawet nie­na­wi­ści. Ona pozwa­la nam wła­ści­wie reago­wać na każ­dą burzę i wal­czyć z nią, rzu­ca pro­mie­nie słoń­ca i świa­tła na czę­sto suchy i ciem­ny grunt naszej codzien­no­ści. Radość to pew­ność, że moje życie jest w dobrych, to zna­czy Bożych, rękach. Że On jest bli­sko, nawet jeśli nie­raz, tak­że teraz jest trud­no i ciężko.

„Radość Ewan­ge­lii ‒ napi­sał papież Fran­ci­szek w pierw­szym zda­niu swo­jej pro­gra­mo­wej adhor­ta­cji Evan­ge­lii Gau­dium ‒ napeł­nia ser­ce oraz całe życie tych, któ­rzy spo­ty­ka­ją się z Jezu­sem. Ci, któ­rzy pozwa­la­ją, żeby ich zba­wił, zosta­ją wyzwo­le­ni od grze­chu, od smut­ku, od wewnętrz­nej pust­ki, od izo­la­cji. Z Jezu­sem Chry­stu­sem rodzi się zawsze i odra­dza radość” (EG, 1).

A w innej adhor­ta­cji, Gau­de­te et exsul­ta­te, Fran­ci­szek dodał, że moż­na prze­ży­wać radość tak­że w godzi­nie krzy­ża, „gdyż zawsze pozo­sta­je przy­naj­mniej pro­myk świa­tła, rodzą­cy się z oso­bi­stej pew­no­ści, że jest się nie­skoń­cze­nie kocha­nym, ponad wszyst­ko” (GE,125).

Sio­stry i Bracia,

mam nadzie­ję, że dobrze to rozu­mie­cie, że w swo­im życiu wia­ry tego doświad­cza­cie, że nie jest to dla Was jakaś abs­trak­cyj­na teo­ria. Chrze­ści­jań­stwo bez rado­ści jest jak czło­wiek bez ser­ca: nie może istnieć.

To doświad­cze­nie rado­ści wzra­sta w nas tym bar­dziej, im bar­dziej jeste­śmy otwar­ci na przy­ję­cie Ewan­ge­lii, czy­li Dobrej Nowiny.

Ewan­ge­lia jest nowi­ną, bo w niej jest zawsze coś świe­że­go, pory­wa­ją­ce­go, nie mdła­we­go. Jeśli tyl­ko praw­dzi­wie się na nią otwo­rzy­my, doty­ka każ­de­go momen­tu w naszym życiu w spo­sób naj­bar­dziej kon­kret­ny. Może­my wie­lo­krot­nie czy­tać te same zda­nia, lecz Sło­wo jest zawsze nowe.

I Ewan­ge­lia jest nowi­ną „dobrą”, bo to praw­dzi­wa opo­wieść o tym, że Jezus z Naza­re­tu jest Synem Bożym, któ­ry umarł za nas i dla nas zmar­twych­wstał, któ­ry otwo­rzył nam nie­bo, któ­ry jest z nami każ­de­go dnia i w każ­dym doświad­cze­niu. On kocha nas miło­ścią abso­lut­ną. Dzię­ki Nie­mu może­my porzu­cić grzech i żyć w wol­no­ści dzie­ci Bożych!

Tak, z gło­sze­nia i z przy­ję­cia Dobrej Nowi­ny pły­nie praw­dzi­wa radość!

Z Dobrą Nowi­ną więc do Was przy­cho­dzę; jej chcę z Wami słu­chać, ją gło­sić, nią się napeł­niać. Nie mam inne­go celu, bo wszyst­ko inne musi być dru­go­rzęd­ne! Wszyst­ko inne dosta­nie­my, zdo­bę­dzie­my lub osią­gnie­my gdzie indziej. Dobrą Nowi­nę może­my dostać tyl­ko w Koście­le. I tu ją musi­my dostać!

Takie zada­nie zle­cił mi papież Fran­ci­szek. W bulii nomi­na­cyj­nej napi­sał, że chce, by nasza wspól­no­ta lokal­ne­go Kościo­ła w War­sza­wie przez gło­sze­nie Sło­wa Boże­go mogła pil­nie wypeł­niać wolę Bożą i wzra­stać w wie­rze. Pole­cił mi tak­że, bym „wytrwa­le i wier­nie wyja­śnia­jąc naukę Kościo­ła, w miło­ści Chry­stu­sa nie­stru­dze­nie uczył tych, któ­rzy są bli­sko Boga i tych, któ­rzy są dale­ko, prze­ka­zu­jąc im ewan­ge­licz­ną praw­dę o Bogu, któ­ry umi­ło­wał ludzi aż do śmier­ci”. To chcę robić, a przy­naj­mniej pró­bo­wać to robić naj­le­piej, jak będę umiał.

Sły­sze­li­śmy przed chwi­lą w Ewan­ge­lii o św. Janie Chrzci­cie­lu, któ­ry „dawał ludo­wi wie­le napo­mnień i gło­sił dobrą nowi­nę” (Łk 3,18). On tak­że jest pełen wewnętrz­nej rado­ści. Nie myśli o sobie, nie robi karie­ry kosz­tem Chry­stu­sa. Jest wol­ny! Rado­sny i wol­ny. Z całą poko­rą wyzna­je, że chrzci jedy­nie wodą, ale nie­skoń­cze­nie waż­niej­szy od Nie­go jest Chry­stus, któ­ry będzie chrzcił Duchem Świę­tym (por. Łk 3,16). Jan oczysz­cza z zewnątrz, Chry­stus od środ­ka. Jan wie, że wiel­kim przy­wi­le­jem dla nie­go było­by roz­wią­zać rze­myk w Chry­stu­so­wych san­da­łach. Każ­de­go też pro­si, by żył zgod­nie ze swo­im powo­ła­niem, robił to, co do nie­go nale­ży: i cel­ni­cy, i żoł­nie­rze. Cały lud i każ­dy z osob­na (por. Łk 3,10‒16).

To pięk­ny obraz Kościo­ła, w któ­rym Chry­stus jest pierw­szy i naj­waż­niej­szy, a każ­dy z człon­ków ofia­ro­wu­je innym to, co ma naj­lep­sze­go: swo­je talen­ty, cha­ry­zma­ty, umie­jęt­no­ści i zdol­no­ści. Ofia­ro­wu­je to dla wspól­ne­go dobra. Taki Kościół buduj­my nad Wisłą: pokor­ny, rado­sny, głę­bo­ki i pro­sty. Ugrun­to­wa­ny na Dobrej Nowi­nie. Naj­ser­decz­niej Was do tego zapra­szam. Raduj­my się. Pan jest blisko!

Z modli­twą i błogosławieństwem,

Wasz biskup, Adrian